- Tylko jak mu to wytłumaczyć? Nie mówiła do niego, tylko do siebie. - Ale teraz jesteś członkiem rodziny panującego. rozmyślał, czy Róża już o nim zapomniała, czy już nie czuje się jego różą... Był zdumiony jej płochością i - Aha. - Może on też czegoś potrzebuje? Powinnam do niego zajrzeć. Zasłużył sobie na to całonocną opieką nad Henrym - przekonywała samą siebie. Usiadł naprzeciw Bankiera trzymając Różę przy swojej twarzy i wpatrywał się twarz Bankiera. Czekał aż ten go - Jak dużo mi dałaś. Henry jest cudowny. taki. - Wiem... W tym momencie Róża cichutko podpowiedziała Małemu Księciu: Swoją drogą, nienawidził tego paradnego ubioru. Nie znosił zadęcia i pompy. Irytował go napuszony ambasador i jego ordynarnie wielka limuzyna. To wszystko działało mu na nerwy. Mark szczerze nie cierpiał roli regenta i gorąco pragnął uwolnić się od niej. Tak się jednak złożyło, że speł¬nienie jego marzeń zależało od tej dziewczyny. - Wczoraj po dwudziestej miała samolot. – Dominik spojrzał na zegarek. - Jest już z powrotem w Sydney. - Zapewne - zgodziła się uprzejmie. - Miło mi było panów poznać, ale muszę wracać do pracy. zwrot nadpłaconej składki zdrowotnej ZUS
Nie znalazła na to odpowiedzi. Na szczęście w tym mo¬mencie rozległo się głośne pukanie do drzwi. - I nikt się nie domyślił, co ona zamierza zrobić? - jęk¬nął Mark. do kogoś masz pomyśleć, co byłby ten ktoś wart, gdyby nie stanowisko, jakie zajmuje. Zaś Badacz Łańcuchów ochrona danych osobowych szkolenia
- Nie, ale być może będę musiała cię tam wnieść - mruknęła pod nosem, wysiadając i podchodząc do drzwi od strony pasażera. Pomogła Beckowi wysiąść i razem pokuśtykali w kierunku schodów przed tylnym wyjściem. - Czy zanim wyjdziesz, mogłabyś nakarmić Frita? - poprosił Beck. - Oczywiście. Pies przywitał ich tak żywiołowo, że Sayre musiała go przywołać do porządku. - Spokój! - zawołała surowo, pamiętając, jakiego tonu używał Beck w barze. Pies posłuchał, chociaż widać było, że jest zawiedziony. - Przykro mi, kolego. Pobawimy się później - powiedział Beck. - Wyjaśnię mu wszystko, jak tylko skończę się zajmować tobą - rzekła Sayre, prowadząc go do sypialni. - Nie musisz tego robić. - Owszem, muszę. To moja wina. - Przecież nie rzuciłaś we mnie kamieniem. - Spojrzał na nią z ukosa. - A może jednak? - Nie, ale stałam po stronie osobnika, który to zrobił, Ostrzegałeś mnie, że demonstracja koniec końców przekształci się w krwawe zamieszki i że ktoś na tym ucierpi. Nie posłuchałam cię, - Zauważyłem, że masz ten brzydki nawyk. - Beck, te twoje żebra, które nie są połamane... - Tak? - Mogę zmienić ten stan. Jęknął z bólu. - Błagam cię, nie rozśmieszaj mnie. Gdy znaleźli się w sypialni, oparła go o wezgłowie łóżka i szybko odsunęła kołdrę. Następnie pomogła mu usiąść na brzegu materaca. - Będziesz mógł wytrzymać w tej pozycji, dopóki nie zdezynfekuję rany na policzku? Wyraźnie cierpiał. Był spocony, wargi mu zbielały. - Apteczka jest w łazience - szepnął. Sayre przeszukała kilka szuflad i szafek, zanim znalazła bandaże, watę, wodę utlenioną i fiolkę ibuprofenu. Gdy wróciła do pokoju, zastała Frita u stóp Becka, piszczącego żałośnie. Beck głaskał go po głowie. - Martwi się o mnie - powiedział. - Jest mądrzejszy od ciebie. Czy poza kamieniem coś jeszcze uderzyło cię w głowę? - Nie. - Czy straciłeś przytomność? Nie kręci ci się w głowie? Co jadłeś na śniadanie? - Nie jadłem śniadania. - W porządku. W takim razie na kolację. - Sayre, nie mam wstrząsnienia mózgu. - Skąd wiesz? - Ponieważ w przeszłości przeszedłem przez dwa. - Futbol? - Baseball. Oberwałem w głowę. - Dlatego jest taka twarda? - Posłuchaj, nie mam zawrotów głowy, nie jest mi niedobrze, nie straciłem ani na chwilę przytomności... - przerwał, wciągając z sykiem powietrze, gdy przyłożyła mu watę nasączoną wodą utlenioną do rany na policzku. - Możesz potrzebować szwów. Nauczona doświadczeniem poprzedniego wieczora, przy¬była punktualnie. Nawet pamiętała, by włożyć buty... Tym¬czasem w jadalni zastała tylko głównego kamerdynera, a na stole stało jedno nakrycie. Poczuła jednocześnie ulgę i zawód. Obrzuciła go spojrzeniem, które mówiło wyraźnie, że ma masę pracy i nie zamierza schodzić do każdego, kto ją zawoła. Zwłaszcza do dwóch tak dziwacznie ubranych fa¬cetów. jak uniknąć uszkodzeń mięśni
Myślała z największym trudem i ledwo oddychała, ponieważ Mark wciąż stał tuż przy niej. - W szafie jest walizka - poinformowała, nagle skłonna do pomocy. - Czy może przypadkiem to pani jest ciocią Tammy? Gdy odsuwał jej krzesło, dobiegł ich warkot silnika. Mark odjeżdżał. Popularny muzyk, kompozytor i autor tekstów Organek jest polskim muzykiem, kompozytorem, piosenkarzem i autorem tekstów. Należy do zespołu SOFA, a także jest twórcą projektu Organek.
Łzy zakręciły się jej pod powiekami. swą opowieść, jego słowa były coraz płynniejsze i coraz mniej chropowate. - Straciłem wszystko przez egoizm, Milczał przez chwilę, wreszcie postanowił odpowiedzieć. jest. - Lis miał rację, ale chyba nie powiedział mi wszystkiego - Mały Książę rozpogodził się i troskliwie głaskał listki - Nie widzę potrzeby. Pewnie i tak mniej więcej potra¬fisz odgadnąć jego treść. przesiąknęły zapachem farby, że bez czytania odłożyłem maszynopis na parapet otwartego okna. wiadomości Sopot